Dziecko płakało z bólu, a nikt z personelu nawet nie zechciał spojrzeć na wnuczkę, bo nie jesteśmy do nich zapisani. Co za czasy, że papierek jest ważniejszy od ludzkiego zdrowia i cierpienia… Podczas zabawy na podwórku 7-letnia Patrycja, wnuczka pana Józefa, wsadziła sobie do ucha małą, plastikową piłeczkę.
Dziewczynka nie potrafiła sobie jej wyjąć, nie powiedziała też o zdarzeniu w domu. Na drugi dzień ucho się zaogniło i dziecko krzyczeć z bólu. Dziadek niewiele myśląc złapał małą za rękę i zaprowadził do prywatnej przychodni „Medyk”, która mieści się naprzeciwko bloku, w którym mieszkają.
Tu poprosił o pomoc. Dla lekarza czy sprawnej pielęgniarki wyciągnięcie kuleczki z ucha nie stanowiło problemu, niestety, nikt nie zechciał nawet spojrzeć na cierpiącą Patrycję.
– Od progu zapytano mnie, czy należę do ich przychodni – opowiada nie kryjąc zdenerwowania pan Józef.
Kiedy okazało się że nie, potraktowano nas jak pętaków i intruzów. Nikt nawet nie zechciał wyjść zza kontuaru, by zajrzeć do bolącego ucha, a 'siedziały tam trzy panie', chyba pielęgniarki. Chciałem nawet zapłacić za usługę medyczną, ale powiedziano mi, że nie ma takiej możliwości i wskazano drzwi.
Szefostwo „Medyka” nie ma sobie nic do zarzucenia i uważa, że personel postąpił właściwie.
Pan Józef trząsł się z oburzenia. Bezradny udał się na pogotowie. Tu lekarz wyciągnął kulkę z ucha przy pomocy ssaka. Cały zabieg trwał może pół minuty. O nic nie pytał, nie kazał za nic płacić. Kiedy dziadek Patrycji opowiedział na pogotowiu o swojej przygodzie w „Medyku”, personel przyznał rację panu Józefowi i nie krył oburzenia na prywatną przychodnię…
– Nie mogliśmy zająć się małą pacjentką, bo nie było wtedy laryngologa, nie posiadamy też odpowiedniego sprzętu do usuwania ciał obcych z ucha – tłumaczy dr Krzysztof Pilarski jeden ze współwłaścicieli NZOZ „Medyk” w Ozorkowie.
– To bardzo skomplikowany organ i niefachowa ingerencja w ucho mogłaby przynieść więcej szkody niż pożytku. Uważam, że personel postąpił właściwie i nie mamy sobie nic do zarzucenia.
Biżej Ciebie 2007-07-28
to do Medyka jak przychodzi laryngolog do roboty to w samochodzie wszystko wozi
nie od dziś ta przychodnia ma złą sławę. kolejki, nieprzyjemna obsługa tak jakby łachę robili że się do nich przyjdzie itp. itd. na szczęście jest konkurencja:-)
Larynagolok o ile sie orientuje jest po 15 w Poniedziałek… Wg mnie w prywatnej przychodni powinien być cały czas… Rzeczywiście Medyk robi „łache”… Ale z drugiej strony z takimi rzeczami, idzie się, bądź dzwoni na pogotowie! Medyk nie jest od tego! 🙂
Słuchajcie… robilem badania sanepidowskie, dostałem 4 pałeczki takie, wiec sie pytam co do czego bo zawsze były 3 pałeczki, a pani zza blatu krzyczała na całą przychodnie, na to pan nasika a to se pan włoży w dupe. ludzie sie dziwnie na mnie popatrzyli, wstydiu mi kobita narobila…
Fajne rzeczy opowiadasz 🙂
tak jak byś byl z tego dumny 😀
są kolejki to prawda, ale zgadnij piyok dlaczego… bo tam są najlepsi fachowcy?
…bo większa część mieszkańców Ozorkowa mieszka w blokach??
Mój tatko ledwo co sie trzymał na nogach a nie napisze juz kto wziął od niego pieniądze za zwolnienie, ostatnio moja dziewczyna poszła chora i też nie chcieli jej wypisac zwolnienia !!! Zgadnijcie co sie stało jak poszedł do lekarza po zwolnienie mój kolega bo sobie chciał posciemniac ! $$$$$$$$$ i nie ma problemu !!!!
Jeden wielki syf ta przychodnia i lekarze w niej pracujący !
Ja miałam bardzo podobną sytuację do tej małej dziewczynki, ale w przychodni przy ul.Wigury. Skończyłam 18 lat więc musiałam sama wybrać sobie lekarza, złożyłam deklaracje, po tygodniu pojawił się u mnie bardzo silny ból nerek. Poszłam do przychodni by uzyskać jakąkolwiek pomoc, niestety usłyszałam, że nie mam jeszcze karty i żaden lekarz mnie nie przyjmie, z bólem męczyłam się ok 3 dni, gorączka 39 stopni, straszne poty, ból nerek i pęcherza, w przyszłym tygodniu miałam pisać maturę więc postanowiłam iść do przychodni „na domkach starości”(nie wiem co to za ulica, ale kiedyś było tam pogotowie), pomocy udzielała mi dyrektor przychodni na ul. Wigury, opowiedziałam jej całą historię, jej tłumaczeniem było: ” jeśli nie masz jeszcze karty to nie może przyjąć cię żaden lekarz bo nie będzie miał gdzie zapisać przebiegu choroby” to się nazywa pomoc lekarska:/ 🙁
Ja nie rozumiem, czemu się tak oburzacie. Mieszkacie w małym mieście, no i wasza zaściankowość jest straszna. Od nagłych przypadków jest pogotowie, albo szpital z ostrym dyżurem. W większym mieście np Łodzi tylko tam można uzyskać pomoc. Wszyscy by chcieli obojętnie gdzie, najlepiej już, bez żadnych pytań. Szczególnie o ubezpieczenie, bo lekarz powinien wszystko za darmo, być miłosiernym samarytaninem, a żyć z dobrych uczynków.A najlepiej niech sam zapłaci za 50%leku, albo za całą wizytę. A innych pacjentów, którzy umówili się wcześniej i czekają też najlepiej mieć gdzieś, bo ja potrzebuję. Ruda mówi, że 3 dni chodziła z bólem nerek, to jest śmieszne, jak coś naprawdę boli to szuka się pomocy, widocznie nie bolało tak bardzo.
Przychodnia MEDAR to jest dopiero cyrk! Po 4 latach poszłam po skierowanie na badanie krwi, po czym usłyszałam, że: 1)nie należy mi się; 2)nie stać ich na profilaktykę; 3)jakiekolwiek badania należą mi się po 50r.ż., dodatkowo pani doktor zdiagnozowała mi wyrostek po lewej stronie, do wizyty u okulisty trzeba dopłacić 20zł, do ortopedy dostać się to już w ogóle święto, a kiedy miał zdjąć gips mojej babci, to powiedział żebyśmy sami zdjęli. Takich absurdów w owej przychodni mogę bez końca wymieniać. A skończyło się na tym, że wyśmiałam w twarz pana doktora i zmieniłam przychodnię na Wigury, i jestem bardzo zadowolona, nawet prosić o skierowanie nie musiałam.