Jadar Radom przegrał z Bzurą Ozorków 0:3, ale pozycję lidera tabeli obronił korzystnym stosunkiem małych punktów. Teraz w play-off zagra z Energetykiem Jaworzno
Po kompromitacji siatkarzy Jadaru z Olimpią Sulęcin w Radomiu wydawało się, że radomskich kibiców już nie może spotkać większy zawód. Spotkał… Konsternację i wstyd w siatkarskim słowniku „osiągnięć” zespołu zastąpił blamaż i szok. Bo jak inaczej można nazwać grę siatkarzy i reakcję ich kibiców po porażce z Bzurą Ozorków, beniaminkiem I ligi, który do spotkania z Jadarem przegrał dziesięć kolejnych spotkań? Postawa zawodników radomskich nie różniła się zbytnio od tego, co zaprezentowali w meczach z Avią Świdnik i Olimpią. Niuans polegał na tym, że w poprzednich meczach była taktyka gry, a zabrakło efektów. W Ozorkowie natomiast brakowało już jednego i drugiego.
Prowadzący zespół Robert Grzanka spodziewał się pewnego zwycięstwa, bo jak stwierdził – jest ono potrzebne zespołowi. Posłał więc do gry najsilniejszą szóstkę z wyjątkiem kontuzjowanego libero Pawła Bilińskiego, którego zastąpił Przemysław Surmacz. Jadar przegrał set otwarcia w dramatycznych okolicznościach do 24. W partii drugiej Grzanka posadził na ławkę rezerwowych młodego rozgrywającego Daniela Górskiego. – Trochę się „zagotował”. Postanowiłem więc coś zmienić – argumentował. Po dłuższej przerwie na parkiecie pojawił się nominalny rozgrywający drużyny Łukasz Kruk. Nie ulega wątpliwości, że miał on znacznie więcej pomysłu na grę, ale niedokładność, z jaką wystawiał piłkę, nie mogła zasadniczo zmienić obrazu gry. – Łukasz nie miał najlepszego przyjęcia i niektóre jego dogrania powinny wyglądać inaczej. Grał czytelnie, co dobrze dysponowany przeciwnik bezwzględnie wykorzystał. Cieszy jedynie to, że po kontuzji nie było już widać śladu – dodał.
Bzura walcząca o ligowy byt była zdeterminowana, a widząc nieporadność radomian, punktowała słabe ich strony. W konsekwencji sensacyjnie ograła lidera, zajmując pewne miejsce w strefie barażowej. W drużynie gospodarzy bardzo aktywni byli doświadczony Tomasz Wojciechowski oraz skuteczny na środku bloku Damian Dulanowski.
Na tydzień przed pierwszą rundą play-off trudno było dostrzec jakieś pozytywy w grze Jadaru. Mecz w Ozorkowie obserwował kandydat na nowego trenera zespołu Witold Roman. Nagabywany przez „Gazetę”, co sądzi o meczu i drużynie, który ma objąć powiedział: – Mecz Bzury z Jadrem można porównać do pojedynku bokserów amatorów, którym przyszło walczyć w zawodowym ringu. Kto pierwszy uderzy, ten zwycięża… Siatkarze Jadaru myśleli, że ich zwycięstwo jest w Ozorkowie kwestią czasu. Byli o tym mocno przekonani. Tymczasem rywal nie zamierzał się poddać i nie poddał się. Przed tym zespołem jest wiele pracy mentalnej. Oni nie zapomnieli przecież w ciągu dwóch miesięcy, jak gra się w siatkówkę. Wiem, że ciężko pracowali. Są więc przygotowani do gry. Muszą jednak zacząć myśleć o przyszłości, a nie rozpatrywać to, co się stało. Rywale mają już nad radomianami przewagę taktyczną, a czasu na przygotowania jest niewiele.
Źródło: gazeta.pl