Dzisiaj w godzinach popołudniowych na trasie krajowej A1 rozpoczął się protest pracowników z Cukrowni Leśmierz która istnieje już od 170 lat. Godziną rozpoczęcia strajku początkowo miała być 15, lecz demonstracja opóźniła się o blisko godzinę. Powodem protestu jest podpisany już dokument o likwidacji zakładu.
"To nie moja wina!" – usłyszeliśmy z ust Prezesa Zarządu, Roberta Sikorskiego.
Wszystko wyglądało spokojnie, wybrałem się na miejsce rzekomego protestu bez większych nadziei na demonstracje. Nawet nie wiedziałem gdzie mam zmierzać ponieważ prasa i radio jako miejsce docelowe podawało "Aleksandria obok Tartaku", te dwa miejsca leżą daleko od siebie.
Jak się okazało strajk miał miejsce przy samym tartaku i już z daleka można było dostrzec wysokie transparenty i polskie flagi. Przez chwilę poczułem się jak bym był na obchodach święta 3 maja, lecz tutaj nikt się nie cieszył. Na miejsce przybyło blisko 100 pracowników zakładu cukierniczego, ubrani z jasno pomarańczowe koszulki maszerowali po nawierzchni drogi.
Protestujący obarczają winą zlikwidowania Cukrowni Leśmierz Prezesa Zarządu, Roberta Sikorskiego.
"Przyszedł Hitler i nie zniszczył Cukrowni, a przyszedł Sikorski i zniszczył" – krzyczała jedna z protestujących pracownic cukrowni.
Grupa protestujących pracowników była wyraźnie wzburzona a oliwy do ognia dodał przyjazd samego prezesa na miejsce demonstracji. Gdy tylko zauważyłem że zaparkował samochód udałem się aby zrobić mu zdjęcie, byłem niemal przekonany że będzie unikał takich konfrontacji zarówno z dziennikarzami jak i pracownikami. Kiedy wymierzałem obiektyw aparatu w siedzącego w samochodzie Roberta Sikorskiego, ten nagle otworzył drzwi i wyszedł do mnie mówiąc: "Ja Panu wyjdę z auta to Pan mnie lepiej uchwyci." Z uśmiechem na ustach powitał mnie i się przedstawił. Pan Prezes przez cały czas był wesoły i chętnie pozował do obiektywów. Jego stosunek do pracowników można by określić jako lekceważący, chyba że Pan Robert Sikorski ma po prostu taki styl życia.
Mimo obaw wielu kierowców strajk ten nie był typowym strajkiem drogowym, protestujący strajkowali przez 10 minut a 30 minut zostawiali dla użytkowników drogi. "Nie chcemy żeby ktoś stracił przez nas pracę lub miał problemy, dlatego strajkujemy w taki sposób bo chcemy żeby ktoś nas zauważył" mówi przewodnicząca protestu.
Prezes Zarządu obiecuje wstępną kwotę 36 tysięcy złotych odprawy dla każdego pracownika po likwidacji zakładu, jednak pracowników to nie zadowala, "Ta kwota jest śmieszna, pracownicy w innych zlikwidowanych cukierniach dostawali po 80 – 100 tysięcy złotych odprawy, a nas chcą zwyczajnie okraść" mówi grupka starszych pracowników.
Mimo napiętej sytuacji między Prezesem a Pracownikami, żadnych problemów nie było i protestujący rozeszli się do domu, lecz najpierw zapowiedzieli kolejny protest w tym samym miejsc, niestety nikt nie chciał zdradzić daty następnego strajku.
"Jeszcze nie jest wszystko stracone, chociaż podpisano umowę o likwidacji, maszyny nie zostały jeszcze rozebrane, mamy nadzieję że decyzja o likwidacji zostanie cofnięta" mówi przewodnicząca strajku.
{play}//images/stories/news/2008/4/protest/audio/Rozmowa1.mp3{/play}
{play}//images/stories/news/2008/4/protest/audio/Rozmowa2.mp3{/play}
{play}//images/stories/news/2008/4/protest/audio/Rozmowa3.mp3{/play}
{play}//images/stories/news/2008/4/protest/audio/Rozmowa4.mp3{/play}
{play}//images/stories/news/2008/4/protest/audio/Rozmowa_z_plantatorem.mp3{/play}
{play}//images/stories/news/2008/4/protest/audio/Kolejnyprotest.mp3{/play}
{play}//images/stories/news/2008/4/protest/audio/Rozmowa_z_przewodniczacym_protestu.mp3{/play}
{play}//images/stories/news/2008/4/protest/audio/Sikorski_odpowiada_na_pytania.mp3{/play}
{play}//images/stories/news/2008/4/protest/audio/RobertSikorski.mp3{/play}
{gallery}/news/2008/4/protest{/gallery}