gazeta_pl_lodz.png
Reklama

Nie oglądał filmu z Leonardo di Caprio "Złap mnie, jeśli potrafisz", w którym bohater fałszuje czeki, udaje pilota, prawnika i lekarza. Gdy film wchodził na ekrany, 25-letni Michał z podłódzkiego miasteczka miał już za sobą sfałszowanie kilku indeksów i setek recept, dwa lata studiów lekarskich, praktyki w szpitalu i sekcje zwłok. Zatrzymany i zwolniony przez policję wciąż udawał lekarza. Wpadł ponownie. Czy miłość do medycyny wreszcie mu minie?

Michał był bohaterem naszego reportażu, który dwa lata temu ukazał się w "Dużym Formacie". Notorycznego oszusta ciepło wspominali policjanci, którzy go przesłuchiwali, i prokuratorzy, którzy pisali akt oskarżenia. I władze uczelni medycznej, które ponad rok wodził za nos. Nawet pacjenci, którymi się opiekował, oraz ordynator ze szpitala, w którym był na praktykach.

Szedł jak burza

– Genialny i ujmujący. Mógłby pracować w specsłużbach – oceniał Michała profesor Jan Błaszczyk, dziekan Wydziału Wojskowo-Lekarskiego Uniwersytetu Medycznego w Łodzi.

– Byłby świetnym prawnikiem – dodawała Małgorzata Bauer, szefowa prokuratury -Polesie, która prowadziła śledztwo przeciwko Michałowi.

Michał chciał zostać lekarzem. Pięć lat temu maturzysta z Ozorkowa zdawał na wydział lekarski w Łodzi. Zabrakło mu kilku punktów. Rok później zjawił się na Uniwersytecie Medycznym w Łodzi ponownie. Dziekanowi Wydziału Wojskowo-Lekarskiego powiedział, że skończył pierwszy rok studiów w Poznaniu i chce się przenieść do Łodzi. Został przyjęty na podstawie sfałszowanych dokumentów.

– Zajęło mi to miesiąc – wspominał Michał. – Wszystko było w internecie: nazwa poznańskiej Akademii Medycznej, nazwiska egzaminujących profesorów, przedmioty, które musiałem zdać. Znalazłem też wzory wszystkich potrzebnych pism urzędowych. Indeks wydrukowałem w kafejce internetowej, strona po stronie. Z okładką też nie było problemów: tekturę miałem, kupiłem tylko zielony papier. Później rozłożyłem stary kalendarz, żeby zobaczyć, jak zszyć indeks. A potem wpisałem sobie oceny. Pieczątki zamówiłem w prywatnym zakładzie. Zrobili w godzinę, nie zadając pytań.

– Fałszerstwo było doskonałe. Gdy policja pokazała nam podrobione dokumenty, myśleliśmy, że ktoś wyniósł oryginalne druki i pieczątki – wspomina Jacek Wysocki, prodziekan z Akademii Medycznej w Poznaniu. – Sam bym go z takimi papierami przyjął.

Oceny w poznańskim indeksie Michał ma tak dobre, że Uniwersytet Medyczny w Łodzi przyznaje mu na rok stypendium naukowe!

Michał drugi rok studiów na łódzkiej medycynie przeszedł jak burza: z przysposobienia obronnego – czwórka, z historii medycyny – piątka. Z fizjologii i histologii (najtrudniejszych ów na roku) dostaje czwórki. Choć akurat do tych egzaminów wcale nie podszedł. – Nie chciało mi się do nich uczyć. To strasznie trudne przedmioty. Zrobiłem kolejny indeks z Poznania. Tym razem z drugiego roku stomatologii, tam się właśnie zdaje histologię i fizjologię. Wpisałem oceny, a w Łodzi poprosiłem o ich przepisanie. Egzaminatorzy zrobili to bez mrugnięcia okiem.

Potem, jak każdy student drugiego roku, został przez uczelnię wysłany na praktyki do szpitala w podłódzkim Zgierzu. Trafia na oddział ginekologiczny. – Wysoki, przystojny brunet z niskim głosem. Pacjentki go uwielbiały. Rozmawiał z nimi, żartował, pocieszał, odprowadzał na badania, przyglądał się zabiegom – wspomina Barbara Kubiak, pielęgniarka. – Dobry byłby z niego lekarz.

Michał był aktywnym studentem: czasu starczało mu na udział w uczelnianych kołach zainteresowań. Wybrał chirurgię i medycynę sądową. Na sekcje zwłok jeździł do Zakładu Medycyny Sądowej w Łodzi.

Zgubiły go

Podczas zajęć w szpitalu zaczął brać dolargan, lek przeciwbólowy, taką słabą morfinę. Spodobało mu się. Zaczął fałszować recepty, żeby kupić dolargan w aptece. Żeby nie wydawać za dużo pieniędzy w aptece, wypisywał je na inwalidów wojennych. Popełnił kolejny błąd, bo na recepcie użył stempla lekarki, która nie miała podpisanej umowy z Narodowym Funduszem Zdrowia. Fundusz powiadomił policję. Ta nie miała kłopotu z dotarciem do oszusta. Kilka dni później Michał (wówczas już student trzeciego roku) został zatrzymany.

W jego mieszkaniu funkcjonariusze znaleźli wizytówki z naukowymi tytułami medycznymi i odręczny projekt dyplomu ukończenia studiów. Z wyróżnieniem.

Łódzka prokuratura postawiła Michałowi zarzuty oszustwa, fałszowania dokumentów i posługiwania się nimi w celu wyłudzenia pieniędzy. Ponieważ nie miał stałego miejsca zameldowania, prokurator i policja wystąpili do sądu o aresztowanie 23-latka. Wniosek rozpatrywał sędzia znany z wyjątkowej surowości. – Chłopak go oczarował. Zazwyczaj podejrzani siedzą w sądzie skruszeni, nie odzywają się. A on bronił się sam jak wytrawny prawnik. Przekonał sąd argumentami, że areszt nie jest konieczny. Tłumaczył, że do wszystkiego przecież się przyznał, że nie jest bandytą i nigdy nie był karany. Sam wnioskował o dozór policyjny dla siebie – mówi policjant, który siedział na sali rozpraw. – I sędzia wypuścił go na .

To było dwa lata temu. Michał obiecał wszystkim, że z oszustwami koniec.

– Niestety, nie przestał – opowiada nadkomisarz Magdalena Zielińska z Komendy Wojewódzkiej Policji w Łodzi. – Zatrzymaliśmy go ponownie. Jest podejrzany o fałszowanie dokumentów i pieczęci oraz kradzież akcesoriów medycznych.

Co tym razem z robił Michał? Kilka dni temu policjanci uzyskali informację, że mieszkaniec Ozorkowa posługuje się podrobioną legitymacją studenta jednej z łódzkich szkół wyższych -Wyższej Szkoły Humanistyczno Ekonomicznej – przedstawia się jako słuchacz tej uczelni i korzysta z przysługujących młodzieży akademickiej ulg komunikacyjnych. Policjanci zatrzymali "fałszywego" żaka.

– To był dopiero początek – dodaje Zielińska. – Podczas przeszukania mieszkania znaleźliśmy metalową kasetkę z narzędziami lekarskimi, a wśród nich nożyczki chirurgiczne, wenflony, stetoskop, szczypce i ampułki z lekarstwami oraz podrobione pieczęcie uczelni medycznych i lekarza medycyny. Ustaliliśmy, że w zeszłym roku chłopak posługując się spreparowanym przez siebie świadectwem ukończenia Wydziału Ratownictwa Medycznego poznańskiej Akademii Medycznej, zatrudnił się jako sanitariusz w Pogotowiu Ratunkowym w Ozorkowie. Pracował zaledwie kilka dni, bo już na pierwszym dyżurze przyłapano go na kradzieży środków odurzających z magazynu placówki.

Michał znów do wszystkiego się przyznał. Chłopakowi przedstawiono już zarzuty kradzieży i podrabiania dokumentów. Aresztowany nie będzie. Jest pod dozorem i ma się stawiać na komisariacie w Ozorkowie kilka razy w tygodniu. Jak dwa lata temu…
Reklama