Autobusy obsługujące trasę z Ozorkowa do Zgierza i Łodzi nie zawsze jeżdżą zgodnie z rozkładem. Niektóre omijają nawet część trasy. Dzisiaj ma dojść do spotkania w magistracie, podczas którego władze miasta będą nalegały, by przewoźnicy trzymali się rozkładu. – Teraz mamy aż siedmiu przewoźników – mówi Piotr Giziński, burmistrz Ozorkowa. – Być może trzeba zostawić jednego lub dwóch, a pozostałym wypowiedzieć umowy na korzystanie z przystanków.
Co było przyczyną sporu? Półtora roku temu wydłużono linię. Część pasażerów domagała się, by autobusy skręcały z ul. Zgierskiej w Partyzantów i Maszkowską i dopiero tą drugą ulicą zjeżdżały na starą trasę. Przewoźnicy początkowo nie chcieli się zgodzić.
Po naciskach ówczesnych władz miasta zgodzili się jednak na wydłużenie linii. Z czasem okazało się jednak, że na nowym przystanku przy ul. Maszkowskiej wsiada niewiele osób. Od pewnego czasu niektórzy kierowcy autobusów omijają więc ten fragment trasy. Pasażerowie nie wiedzą, czy czekać przy Maszkowskiej, czy iść na przystanek przy Zgierskiej.
– Ludzie są zdezorientowani – mówi burmistrz Giziński. – Jakby tego było mało, autobusy jeżdżą niezgodnie z rozkładem. Bywa, że jedna firma wpada w kurs konkurencji. Takie podbieranie pasażerów może doprowadzić do animozji.
Przewoźnicy przyznają, że jeżdżą na skróty. Winią jednak za to magistrat.
– Gdy zgodziliśmy się na wydłużenie trasy, ustaliliśmy, że władze miasta wyremontują nawierzchnię Partyzantów i wyjazd z tej ulicy – mówi Marian Geraga z firmy „Gemar”. – Nic jednak nie zrobiono. Na Maszkowskiej wsiada tak mało ludzi, a nowe teleskopy w autobusach są bardzo kosztowne.
Jazda na skróty zdarza się najczęściej podczas powrotu do Ozorkowa. – Na „jedynce” są takie korki, że nie możemy się zmieścić w rozkładzie – skarży się M. Geraga. – Stąd spóźnienia. Aby nadrobić stratę czasu, kierowcy jadą starą trasą.
(mał)