Drzewa rosnące na wałach przeciwpowodziowych Bzury stanowią śmiertelne niebezpieczeństwo dla ludzi, tak uważa Karol Szcześniak, mieszkaniec ul. Wyszyńskiego. Na działkę Pana Karola w lipcu tego roku spadł konar o ponad metrowej średnicy niszcząc 20 metrów płotu.
– Drzewa rosnące na wale są porażone przez pioruny, a niektóre są spróchniałe w środku. Wiszą na nich ułamane konary, które spadają na wał i przyległe działki. W 2015 roku spadł na moją działkę konar o średnicy ponad 30 cm i połamał jabłonkę. W czerwcu br. na moją działkę spadł konar o średnicy ponad 20 cm. Kilka minut wcześniej w tym miejscu kosiłem trawę. Opatrzność czuwała nade mną bo musiałem przerwać koszenie i pójść założyć żyłkę do kosy. Jak wróciłem to włosy stanęły mi dęba. W lipcu jedno z drzew rosnących za moim płotem o średnicy ponad metr złamało się i zniszczyło ok. 20 mb mojego płotu oraz krzaki porzeczek i dorodną jabłonkę – ostrzega Karol Szcześniak.
Wg Pana Karola Urząd Miasta do tej pory nie reagowali na istniejące zagrożenie a jego urzędnicy ograniczali się jedynie do korespondencji ze starostwem i nie zrobili nic aby usunąć zagrożenie.
– Dopiero jak zawiadomiłem prokuraturę o możliwości popełnienia przestępstwa narażenia człowieka na niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu oraz poprosiłem Wojewodę o interwencję to podobno magistrat zaczął przymierzać się do wycięcia niektórych drzew. O tym dowiedziałem się kilka dni temu z akt postępowania przygotowawczego. Jednak póki co suche konary spadają i w każdej chwili mogą kogoś zabić lub okaleczyć. W październiku na moją działkę spadło trochę gałęzi a wśród nich jedna o grubości mojej ręki w bicepsie. Taka gałązka spadając z wysokości może zrobić krzywdę. – mówi Karol Szcześniak.
Taki sytuacji nie należy bagatelizować – gałęzie ważą nawet do kilkudziesięciu kilogramów. Spadając z dużej wysokości stanowią poważne zagrożenie dla ludzi i zwierząt, a wał nad Bzurą jest popularnym miejscem spacerów dla ozorkowian.