
Na osiedlu domków jednorodzinnych przy ulicy Wodnej ma stanąć czterdziestometrowy maszt jednego z operatorów sieci telefonii komórkowej. Mieszkańcy osiedla zbierają podpisy pod protestem.
– To nie do pomyślenia, żebyśmy nie mieli w tej sprawie nic do powiedzenia – denerwuje się Halina Stasiak. – Wybudowaliśmy tu domy, bo to jeden z ostatnich ładnych zakątków w naszym mieście. Teraz, kiedy ma stanąć tu maszt, boimy się o nasze zdrowie. Poza tym wartość naszych domów i atrakcyjność terenu bardzo zmaleje. Niedaleko jest specjalne strefa ekonomiczna, maszt można tam postawić i na pewno nie będzie nikomu przeszkadzał.
Pomysł budowy masztu zrodził się rok temu, wtedy mieszkańcy też protestowali.
– Władze miasta ugięły się i na jakiś czas sprawa ucichła – wspomina Halina Stasiak. – Teraz nagle dowiadujemy się, że burmistrz wydał w grudniu decyzję zatwierdzającą budowę. Dlaczego nikt się nie liczy z naszym zdaniem?
– Nie mogę odmówić inwestorowi pozwoleń, jeśli spełnia wszystkie warunki – tłumaczy burmistrz Piotr Giziński. – Mógłby mnie za to nawet zaskarżyć do sądu. Inwestor zdobył wszystkie potrzebne pozwolenia i ekspertyzy z wydziału ochrony i sanepidu.
W ubiegłym roku sprawę trzeba było zawiesić, bo do głównego inspektora sanitarnego trafiło odwołanie od decyzji inspektora wojewódzkiego. Jednak główny inspektor podtrzymał decyzję niższej instancji.
– Mieszkańcy miasta nie mogą żądać ode mnie, żebym zabronił inwestycji, ale mogą jeszcze odwołać się do Samorządowego Kolegium Odwoławczego – podpowiada burmistrz. – Jeśli dysponują konkretnymi argumentami, kolegium na pewno rozważy tę sprawę.
DZIENNIK ŁÓDZKI, 2007-01-11
TEKST : (JKK)