Reklama

Siatkarze z Ozorkowa, to jedyny amatorski zespół na zapleczu ekstraklasy. – Nasze utrzymanie to mistrzostwo świata – mówi kapitan zespołu, Tomasz Wojciechowski. Bzura, to jedyna drużyna na tym szczeblu rozgrywek, której siatkarze normalnie pracują. Zdecydowały o tym mecze barażowe z Olimpią Sulęcin, które Bzura wygrała 2:1. – Pokazaliśmy charakter – mówi Tomasz Wojciechowski, kapitan zespołu. – Może zaprocentowało to, że mamy w ekipie niemal samych wychowanków. A zaangażowanie w tych spotkaniach miało olbrzymie znaczenie.

Bzura, to jedyna drużyna na tym szczeblu rozgrywek, której siatkarze normalnie pracują. Budżet klubu – ok. 200 tys. zł – jest zdecydowanie najniższy w kraju. Drużyna, z którą ozorkowianie wygrali w barażach, ma trzy razy więcej pieniędzy.

To dlatego w Bzurze grają głównie wychowankowie. Tylko libero są z Łodzi. Najpierw grał na tej pozycji Mariusz Janiak, były gracz Wifamy, po kontuzji zastąpił go Przemysław Antosiak z AZS. W Wifamie zaczynał karierę najlepszy gracz Bzury – Marcin Sadecki, ale od ośmiu lat jest w Ozorkowie. – Dlatego wszyscy uważają mnie za swojego – śmieje się.

Rozgrywki rozpoczęły się dla beniaminka ligi znakomicie. Po jedenastu kolejkach Bzura była na szóstym miejscu, na własnym parkiecie przegrała tylko jedno spotkanie. – Dobrze przepracowaliśmy okres przygotowawczy i zadziałała adrenalina pierwszych meczów po awansie – mówi Wojciechowski.

Wtedy wszyscy grali na swoim najwyższym poziomie – dodaje Krzysztof Jurek, trener Bzury.

W tym okresie Bzura w drugiej rundzie Pucharu Polski podejmowała mistrzów Polski – BOT Skrę Bełchatów. Przy nadkomplecie publiczności przegrali 0:3, będąc przez dwa sety równorzędnym partnerem dla gwiazd Skry.

W rundzie rewanżowej było już dużo gorzej. – Naszemu libero przydarzyła się kontuzja, co obniżyło poziom na przyjęciu – podsumowuje trener Jurek. – Sprowadziliśmy Przemka Antosiaka, który nigdy nie grał na tym poziomie. Pozostali zawodnicy też zaczęli grać w kratkę. A żeby wygrywać, każdy musiał wspiąć się na wyżyny.

Nic nie ujmując chłopakom, to mieliśmy siedmiu, ośmiu zawodników do grania – dodaje Wojciechowski. – Reszta była w składzie, żeby się uczyć. A w meczach z Chemikiem, AZS Nysą czy Avią Świdnik nie ma na to czasu. Ale ci młodzi nabrali ogłady i w przyszłym sezonie na pewno będą mocni. Mogę z czystym sumieniem kończyć karierę – zapowiada kapitan Bzury.

Mimo gorszej passy amatorzy z Ozorkowa urwali punkt m.in. Chemikowi Bydgoszcz i ograli do zera Jadar Radom. Obie drużyny walczą teraz w finale ligi o awans do ekstraklasy, a roczny budżet Bzury, to dla nich miesięczne wydatki.

Żeby w następnym sezonie móc walczyć o środek tabeli nie tylko musimy się wzmocnić, ale i utrzymać tych zdolnych chłopaków, którzy u nas grają – mówi Jurek. – Jeżeli nie zaoferujemy im odpowiednich gaży wybiorą inne kluby. A żeby móc pertraktować potrzebujemy sponsorów. W końcu stajemy się wizytówką miasta i myślę, że tutejsze firmy chętniej zaangażują się w pomoc Bzurze.

Źródło: siatka.org

Reklama