Reklama

Od początku użytkowania wideoradaru, straż miejska zanotowała grubo ponad tysiąc wykroczeń związanych z przekroczeniem prędkości. Ośmiuset kierowców trzeba było ukarać mandatami.

– Były różnej wysokości od stu do czterystu złotych – tłumaczy Izabela Dobrynin, rzecznik burmistrza. – Z początku przeważały te wyższe, bo kierowcy lubili poszarżować. Zdarzało się, że przekraczali dozwoloną prędkość nawet dwukrotnie. Teraz, po czterech miesiącach patroli z fotoradarem, jeżdżą już dużo ostrożniej, wysokość mandatu rzadko kiedy przekracza sto złotych.

Choć nie ma oficjalnych danych dotyczących kwot, która wpłynęły do kasy miasta z mandatów, łatwo wyliczyć, że jest to nie mniej niż 80 tys. złotych. Mieszkańcy miasta są zdania, iż to właśnie wpływy do skarbca a nie bezpieczeństwo spowodowało, że wideoradar pojawił się na ozorkowskich ulicach. 

– Radar pojawia się w miejscach, gdzie nie ma żadnego zagrożenia dla uczestników ruchu – mówi Tomasz Baranowski. – Często są to rogatki miasta gdzie nie ma przejścia dla pieszych, żadnego zagrożenia, wychodzi więc na to, że stoją tam po to, by zarobić parę złotych na kierowcach, którzy wyjeżdżają lub wjeżdżają do miasta.

– Strażnicy starają się patrolować Ozorków w różnych miejscach – tłumaczy pani rzecznik. – Stoją zarówno w centrum jak i na bocznych ulicach. Nie ma możliwości, by znajdowali się w kilku miejscach na raz. Zarzut jest nieco naciągany. Dzięki działalności urządzenia z miesiąca na miesiąc liczba wystawionych mandatów spada.

Mieszkańcy, mając świadomość jego istnienia zaczęli zdejmować nogę z gazu. Teraz najwięcej wykroczeń popełniają osoby przejeżdżający przez Ozorków.

W najbliższym czasie urządzenie będzie można spotkać najczęściej w okolicach szkół. – Jeżeli ktoś jest zdania że w jego okolicy są łamane przepisy o ruchu drogowym, może powiadomić o tym strażników, a na pewno pojawią się tam z wideoradarem.

BLIŻEJ CIEBIE, 06-09-2008
TEKST: G

Reklama