Reklama

Nasi siatkarze, gdyby nawet spotkali się po raz pierwszy dwa dni przed meczem, powinni wygrać z takim przeciwnikiem – stwierdził Marek Antoniuk.
I nie zamierzał obrażać zawodników Bzury Ozorków.
Był załamany grą swoich podopiecznych. Hajnowianie w sobotę wygrali pierwszy mecz w I-ligowym sezonie. Przed własną publicznością pokonali Olimpię Sulęcin. To miał być początek ich wielkiego marszu w górę tabeli. Nasi siatkarze wybrali się wczoraj do Ozorkowa, by pokonać kolejnego beniaminka i zrównać się z nim punktami. Pierwszego seta gładko wygrali 25:13.

Co się działo później, trudno wytłumaczyć. Dla porządku dodajmy tylko, że w trzech kolejnych setach dosyć gładko wygrywali już gospodarze.

Mecz powinien wyglądać tak, jak pierwsza odsłona – komentuje Antoniuk, jeden z trenerów, główna postać w Pronarze Hajnówka. – Rywale praktycznie nic nie zmienili w swojej grze. Może przestali psuć zagrywkę i tylko przerzucali piłkę na naszą stronę siatki. Poziom meczu był jeszcze niższy niż na inaugurację z rezerwami Skry Bełchatów [0:3 u siebie – red.]. Bzura grała słabo, my beznadziejnie. To wszystko świadczy tylko o nas bardzo źle.

Antoniuk był wyjątkowo rozżalony.

Powinniśmy to wygrać, ale jesteśmy beznadziejni, jesteśmy frajerami – mówił. – Wszyscy grali źle, a my z boku na to patrzyliśmy i nic nie potrafiliśmy poradzić. Jeden drugiego na boisku ciągnął w dół. Daliśmy rywalowi złapać wiatr w żagle i on przebijał te piłki na naszą stronę. A my traciliśmy punkty.

Czy coś można jeszcze dodać do tej relacji? Zapytaliśmy tylko na koniec Antoniuka, dlaczego jego siatkarze tak słabo grali:

Nie mam pojęcia – odpowiedział szczerze.

Źródło: gazeta.pl

Reklama